To ta, co nas tak przebrała
Po podstawówce wymyśliła sobie, że zostanie archeologiem: "Technikum geologiczne obiecywało wykopaliska, reszty nie doczytałam, decyzja zapadła. (...) Tę samą szkołę skończył jakiś biskup i komendant główny policji. Ich nazwisk nie podają, moim się chwalą." Później Żeńska Szkoła Architektury.
W 1958 roku w Spółdzielczym Laboratorium Odzieżowym na Poznańskiej pierwszy raz zobaczyła projektanta w akcji. Zadebiutowała tam jako modelka. Jako modelka w miesiąc zarabiała 1500 zł, to dużo jak na tamte czasy. "W Modzie Polskiej za pół etatu dostawałam 800 zł. (...) stawki ekstra za pokazy to około 300 zł, (...) w Corze, jeżeli nie miało się stałej umowy, za godzinę dostawało się 15 zł plus koszty dojazdu za przymiarki. Najmniej płacono za sesje mody w czasopismach."
Pierwsza kolekcja z 1967 roku Kozak Look powstała na serwetkach w kawiarni u Literatów w Warszawie. Z rysunkami inspirowanymi podróżą do Moskwy stawiła się u dyrektora warszawskiej Cory, Józefa Syroka z pytaniem: "Jak Cora planuje uczcić 50. rocznicę Rewolucji Październikowej?". W 1973 roku zaprojektowała spodnie-dzwony: "Każda kolekcja zanim trafiała do produkcji, była prześwietlana przez dwie komisje - techniczna i artystyczną - pierwsza oceniała stopień trudności produkcji, druga stosowała jedno kryterium oceny: czy ja bym to na siebie włożył? Nie miałam siły słuchać tych bredni, dlatego zaproponowałam, że jak coś się nie sprzeda, to zapłacę za to z własnej kieszeni. Sprzedało się wszystko, w kilka godzin po otwarciu sklepu."
W latach 80. ubrała pilotów i stewardessy LOT-u, kombinezony załogi Zakładów Mleczarskich na Woli, fryzjerki z salonu Pollena w hotelu Forum, cały personel na otwarcie hotelu Victoria i czerwone fraczki dla hotelu Forum inspirowane sceną z Hello Dolly. Zamówiła szatę ze sztucznych ocelotów, prywatna firma rękawy przyszyła do góry nogami, nie podobało się, wszystko nowe rękawy, ale tych starych było żal: "chodziłam wokół nich, chodziłam, jeden założyłam na głowę, drugą na nogę, patrzę: fajnie wygląda, zwłaszcza z wysokimi obcasami. I tak rękawy zagrały na pokazie futrzane cholewy." Podobne buty, jak te sprzed 40 lat pokazały niedawno Fendi i Chanel.
W latach 70. przygotowywała z mężem Włodzimierzem Bielickim dla telewizji cykl programów "Muzyka i moda", on reżyserował, a ona projektowała kostiumy. Ostatni odcinek zdjęła cenzura. Wowo się zdenerwował i wyleciał do Londynu z 10 dolarami w kieszeni. trafił na staż BBC. Dołączyła do niego, gdy w Polsce I sekretarzem został Gierek. Kariery w Londynie nie zrobiła, ale był tam Roman Polański i Sam Waynberg, którzy zaproponowali im przeprowadzkę do Berlina Zachodniego, gdzie Wowo przez rok montował film dokumentalny z festiwalu rockowego w Rotterdamu, nazywanego europejskim Woodstockiem. Tam na przyjęciu z okazji festiwalu filmowego Shirley Maclaine chciała wymienić się z Grażyną strojem: "(...) zrobiłam sobie szydełkiem sukienkę z szarego sznurka, pod nią założyłam cieliste body (...) na niej wyglądała gorzej, niż na mnie, więc do wymiany nie doszło."
"Po wylądowaniu na lotnisku w Berlinie Zachodnim Wowo wsadził mi do ust kostkę czekolady. Cały czas obserwował nas mężczyzna, gdy czekaliśmy na bagaż, podszedł i się przedstawił. Okazało się, że to niejaki Olgierd Tarnowski, architekt, jeszcze jako student budował z profesorem Hryniewieckim Wyścigi na Służewcu. Udało mu się uciec z transportu do Katynia, trafił do Egiptu, potem do kanady, gdzie jego żona nie miała ochoty zostać dłużej, stąd Berlin. Nie mógł uwierzyć, że jesteśmy jego rodakami, spodziewał się ludzi jak z Mrożka. Wyróżnialiśmy się, ale nie my jedni. Nie będę mówić źle o przeszłości, bo pamiętam tylko dobre rzeczy. Oczywiście mam świadomość, co się działo, bywało strasznie, ale żyło się ciekawie, intensywnie, potykało o fascynujących ludzi, jak mogę o tym zapomnieć, dlaczego mam kłamać? (...) Nic nie miało większej wartości niż charyzma, osobowość, trzeba było być kimś, ale nie w znaczeniu zaplecza finansowego itp. zamiast pieniędzy mieliśmy fantazję, wsiadało się w pociąg albo rozklekotany motor, jechało do Kazimierza, gdzie kilka osób spało w jednym pokoju. O seksualnych ekscesach nie było mowy, dojrzewaliśmy dopiero po maturze, przed przeżywało się zauroczenia i zawierało znajomości na resztę życia."
Ubierała Violettę Villas do rewii w teatrze Syrena: "nie byłaby sobą, gdyby do brzegu sukni nie doszyła czerwone pióra, koszmar", wymyślała stroje dla zespołu 2 plus 1 czy Ireny Jarockiej.
Kilka razy nie wypłacono jej wynagrodzenia, bo księgowy napisał Haze, albo Hasse, albo jeszcze inaczej, ale nigdy nic nieprzyjemnego z powodu niemieckiego nazwiska jej nie spotkało. Jednak będąc w Niemczech, nie nawiązała kontaktu z rodziną. "Fakt, że byłam modelką na nikim nie robił wrażenia, nie była to prestiżowa praca. Gdy tatę pytano, czy ta Grażyna z okładek Przekroju i Przyjaciółek to jakaś rodzina, odpowiadał: "Nie, przypadkowa zbieżność nazwisk"".
Grażyna Hase z mężem Włodzimierzem Wowo Bielickim. Zdjęcie Tadeusza Rolkego dla RFN-owskiego "Die Zeit" |
Po podstawówce wymyśliła sobie, że zostanie archeologiem: "Technikum geologiczne obiecywało wykopaliska, reszty nie doczytałam, decyzja zapadła. (...) Tę samą szkołę skończył jakiś biskup i komendant główny policji. Ich nazwisk nie podają, moim się chwalą." Później Żeńska Szkoła Architektury.
W 1958 roku w Spółdzielczym Laboratorium Odzieżowym na Poznańskiej pierwszy raz zobaczyła projektanta w akcji. Zadebiutowała tam jako modelka. Jako modelka w miesiąc zarabiała 1500 zł, to dużo jak na tamte czasy. "W Modzie Polskiej za pół etatu dostawałam 800 zł. (...) stawki ekstra za pokazy to około 300 zł, (...) w Corze, jeżeli nie miało się stałej umowy, za godzinę dostawało się 15 zł plus koszty dojazdu za przymiarki. Najmniej płacono za sesje mody w czasopismach."
Kolekcja dzianiny Grażyna Hase i kadra narodowa polskich piłkarzy na Mundial |
Kolorowy ptak warszawskiej bohemy, królowa PRL-owskiej mody |
W latach 80. ubrała pilotów i stewardessy LOT-u, kombinezony załogi Zakładów Mleczarskich na Woli, fryzjerki z salonu Pollena w hotelu Forum, cały personel na otwarcie hotelu Victoria i czerwone fraczki dla hotelu Forum inspirowane sceną z Hello Dolly. Zamówiła szatę ze sztucznych ocelotów, prywatna firma rękawy przyszyła do góry nogami, nie podobało się, wszystko nowe rękawy, ale tych starych było żal: "chodziłam wokół nich, chodziłam, jeden założyłam na głowę, drugą na nogę, patrzę: fajnie wygląda, zwłaszcza z wysokimi obcasami. I tak rękawy zagrały na pokazie futrzane cholewy." Podobne buty, jak te sprzed 40 lat pokazały niedawno Fendi i Chanel.
W latach 70. przygotowywała z mężem Włodzimierzem Bielickim dla telewizji cykl programów "Muzyka i moda", on reżyserował, a ona projektowała kostiumy. Ostatni odcinek zdjęła cenzura. Wowo się zdenerwował i wyleciał do Londynu z 10 dolarami w kieszeni. trafił na staż BBC. Dołączyła do niego, gdy w Polsce I sekretarzem został Gierek. Kariery w Londynie nie zrobiła, ale był tam Roman Polański i Sam Waynberg, którzy zaproponowali im przeprowadzkę do Berlina Zachodniego, gdzie Wowo przez rok montował film dokumentalny z festiwalu rockowego w Rotterdamu, nazywanego europejskim Woodstockiem. Tam na przyjęciu z okazji festiwalu filmowego Shirley Maclaine chciała wymienić się z Grażyną strojem: "(...) zrobiłam sobie szydełkiem sukienkę z szarego sznurka, pod nią założyłam cieliste body (...) na niej wyglądała gorzej, niż na mnie, więc do wymiany nie doszło."
"Po wylądowaniu na lotnisku w Berlinie Zachodnim Wowo wsadził mi do ust kostkę czekolady. Cały czas obserwował nas mężczyzna, gdy czekaliśmy na bagaż, podszedł i się przedstawił. Okazało się, że to niejaki Olgierd Tarnowski, architekt, jeszcze jako student budował z profesorem Hryniewieckim Wyścigi na Służewcu. Udało mu się uciec z transportu do Katynia, trafił do Egiptu, potem do kanady, gdzie jego żona nie miała ochoty zostać dłużej, stąd Berlin. Nie mógł uwierzyć, że jesteśmy jego rodakami, spodziewał się ludzi jak z Mrożka. Wyróżnialiśmy się, ale nie my jedni. Nie będę mówić źle o przeszłości, bo pamiętam tylko dobre rzeczy. Oczywiście mam świadomość, co się działo, bywało strasznie, ale żyło się ciekawie, intensywnie, potykało o fascynujących ludzi, jak mogę o tym zapomnieć, dlaczego mam kłamać? (...) Nic nie miało większej wartości niż charyzma, osobowość, trzeba było być kimś, ale nie w znaczeniu zaplecza finansowego itp. zamiast pieniędzy mieliśmy fantazję, wsiadało się w pociąg albo rozklekotany motor, jechało do Kazimierza, gdzie kilka osób spało w jednym pokoju. O seksualnych ekscesach nie było mowy, dojrzewaliśmy dopiero po maturze, przed przeżywało się zauroczenia i zawierało znajomości na resztę życia."
Warszawa 1965 r. Sesja dla tygodnika Przekrój. Grażyna Hase, Monika Dzienisiewicz, Daniel Olbrychski |
Ubierała Violettę Villas do rewii w teatrze Syrena: "nie byłaby sobą, gdyby do brzegu sukni nie doszyła czerwone pióra, koszmar", wymyślała stroje dla zespołu 2 plus 1 czy Ireny Jarockiej.
Kilka razy nie wypłacono jej wynagrodzenia, bo księgowy napisał Haze, albo Hasse, albo jeszcze inaczej, ale nigdy nic nieprzyjemnego z powodu niemieckiego nazwiska jej nie spotkało. Jednak będąc w Niemczech, nie nawiązała kontaktu z rodziną. "Fakt, że byłam modelką na nikim nie robił wrażenia, nie była to prestiżowa praca. Gdy tatę pytano, czy ta Grażyna z okładek Przekroju i Przyjaciółek to jakaś rodzina, odpowiadał: "Nie, przypadkowa zbieżność nazwisk"".
Galeria Grażyny Hase |
Komentarze
Prześlij komentarz
/ Czekam na każdą opinię, nawet na najgorszą :) / I look forward to every opinion, even in the worst :) /