Filip Pągowski grafik, któremu sławę zapewniło zzaprojektowanie grafiki dla Comme des Garçons - od 2002 roku charakterystyczne serce stanowi logo linii młodzieżowej "CDG Play".
"Rysowałem od kiedy pamiętam, jestem jedynakiem, a rodzice zaangażowani swoimi pracami nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, więc to była jedyna rozrywka."
Ojciec - Henryk Tomaszewski - twórca polskiej szkoły plakatu. Matka - Teresa Pągowska - malarka.
"Na wakacje jeździło się na dwa miesiące do Chałup, gdzie przyjeżdżali - nie tyle śmietanka towarzyska - co śmietanka polskiej kultury: Tadeusz Konwicki z rodziną, Łapiccy, państwo Siecińscy, dyrektor teatru Ateneum, Janusz Warmiński z żoną i wielu innych."
Na ASP wylądował w pracowni ojca "(...) na grafikę dostałem się z drugą lokatą, więc nie mogło być mowy o tym, że ktoś mnie przepchnął, ...ale myślę, że wymagał ode mnie więcej niż od innych."

Będąc w Paryżu, pracował jako barman i wtedy zdecydował, że wyjeżdża do Stanów na stałe. W 1980 roku wyjechał do Nowego Jorku, zawsze lubił podróżować, ale też nie chciał, aby ludzie traktowali go poważniej ze względu na to, czyim dzieckiem jest. W wieku 16 lat ruszył w pierwsza samodzielna podróż autostopem za granicę.
Stany nie przyjęły go z otwartymi ramionami. Początki były ciężkie. Przez rok mieszkał w garderobie teatru na Broadwayu, którego właścicielką była Japonka, żona Polaka, którego poznał.
"Znajomy był redaktorem w Random House i dzięki niemu dostałem okładkę do książki, potem następne. Pracowałem też przy filmie animowanym. Wyżyć się z tego nie dało, ale powoli kompletowałem swoje portfolio."
"W latach 60. ojciec miał trzech studentów z Francji, którzy tworzyli grupę graficzną. Przez długi czas to była najciekawsza taka grupa we Francji. Kiedyś przyjechali do Nowego Jorku. Mieszkali u mnie i mojej żony, bo wówczas byłem żonaty. Stwierdzili, że nie powodzi mi się jakoś nadzwyczajnie i zaproponowali prace u siebie. Pojechaliśmy więc na osiem miesięcy do Paryża. Poznałem wówczas Zbyszka Rybczyńskiego, który był świeżo po Oscarze. Wokół niego stworzyła się ekipa, która pracowała nad wideoklipami dla różnych muzyków. Strasznie ciężka praca, po 20 godzin na dobę. Ale interesująca. Jakiś czas później zacząłem robić ilustracje do New York Timesa. Nikt mnie na tyle nie znał, żeby mi coś zaproponować. Wtedy nie było jeszcze internetu, więc po prostu łaziłem z teczką."

"Zadzwoniłem do New Yorkera (...) odganiali mnie na wszystkie możliwe sposoby, ale nękałem ich jak natrętna mucha. Czekałem (...), aż facet za biurkiem powiedział, że ważna pani się, ze mną nie spotka.. tknięty jakimś impulsem, zostawiłem trzy kolorowe kserokopie moich prac. Minęły trzy lata i ktoś nagrał się na sekretarkę z wiadomością, że chcą, żebym pracował dla New Yorkera. Zaczęło się od rysuneczków, które pojawiają się w różnych tekstach. Dalej były rysunki do artykułów. Równolegle do pracy w New Yorkerze dostałem propozycję współpracy od domu towarowego Barneys. Wymyślałem dla nich rysowane reklamy, które były publikowane w New Yorku Times i LA Times. Po sześciu latach zadzwoniła do mnie kobieta, która pełniła tam funkcję dyrektor artystycznej i zapytała czy nie chciałbym pracować dla Comme des Garcons. Zawsze byłem ich fanem. nie żebym kupował wszystkie rzeczy, ale bardzo odpowiadała mi ta estetyka." Ta propozycja, nie miała nic wspólnego z tym, że Filip Pągowski pojawiał się na pokazach CDG jako model. "Az w 2002 roku, wśród propozycji, które wysłałem w związku z jakimś projektem, znalazło się czerwone serduszko z czarnymi oczami. Oni coś wybrali, ale serduszka nie. Po czterech miesiącach zadzwonił mąż Rei Kawakubo (pisałam tutaj) i zapytał, czy pamiętam to serduszko z oczami, bo oni planują nową kolekcję, Play, i chcieliby, żeby to było jej logo. (...) Cały czas robię nadruki dla stworzonej kilka lat temu linii Black. Poza tym dzięki współpracy z Comme des Garcons zaczęli się do mnie zgłaszać klienci z Japonii, Chin, Tajwanu. Kasa jest lepsza niż w Europie czy Stanach, ale najważniejsze jest to, że kiedy decyduję się na współpracę są tym totalnie podnieceni. W Stanach tego nie ma, tam, kiedy ciebie biorą to właściwie nie wiadomo, czy się przypadkiem nie pomylili. "

"Pracę nad okładka singla Drake'a dostałem bezpośrednio od muzyka. Menedżer od lat jako swojej ikony na Facebooku używał jednego z inicjałów, które kiedyś zrobiłem do New Yorkera. Czasem współpraca z nimi była trudna, bo działają dość niestandardowo, W połowie roboty, na przykład, zmienili tytuł płyty, co trochę skomplikowało sprawę."
"Rysowałem od kiedy pamiętam, jestem jedynakiem, a rodzice zaangażowani swoimi pracami nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, więc to była jedyna rozrywka."
Ojciec - Henryk Tomaszewski - twórca polskiej szkoły plakatu. Matka - Teresa Pągowska - malarka.
"Na wakacje jeździło się na dwa miesiące do Chałup, gdzie przyjeżdżali - nie tyle śmietanka towarzyska - co śmietanka polskiej kultury: Tadeusz Konwicki z rodziną, Łapiccy, państwo Siecińscy, dyrektor teatru Ateneum, Janusz Warmiński z żoną i wielu innych."
Na ASP wylądował w pracowni ojca "(...) na grafikę dostałem się z drugą lokatą, więc nie mogło być mowy o tym, że ktoś mnie przepchnął, ...ale myślę, że wymagał ode mnie więcej niż od innych."

Będąc w Paryżu, pracował jako barman i wtedy zdecydował, że wyjeżdża do Stanów na stałe. W 1980 roku wyjechał do Nowego Jorku, zawsze lubił podróżować, ale też nie chciał, aby ludzie traktowali go poważniej ze względu na to, czyim dzieckiem jest. W wieku 16 lat ruszył w pierwsza samodzielna podróż autostopem za granicę.
Stany nie przyjęły go z otwartymi ramionami. Początki były ciężkie. Przez rok mieszkał w garderobie teatru na Broadwayu, którego właścicielką była Japonka, żona Polaka, którego poznał.
"Znajomy był redaktorem w Random House i dzięki niemu dostałem okładkę do książki, potem następne. Pracowałem też przy filmie animowanym. Wyżyć się z tego nie dało, ale powoli kompletowałem swoje portfolio."
"W latach 60. ojciec miał trzech studentów z Francji, którzy tworzyli grupę graficzną. Przez długi czas to była najciekawsza taka grupa we Francji. Kiedyś przyjechali do Nowego Jorku. Mieszkali u mnie i mojej żony, bo wówczas byłem żonaty. Stwierdzili, że nie powodzi mi się jakoś nadzwyczajnie i zaproponowali prace u siebie. Pojechaliśmy więc na osiem miesięcy do Paryża. Poznałem wówczas Zbyszka Rybczyńskiego, który był świeżo po Oscarze. Wokół niego stworzyła się ekipa, która pracowała nad wideoklipami dla różnych muzyków. Strasznie ciężka praca, po 20 godzin na dobę. Ale interesująca. Jakiś czas później zacząłem robić ilustracje do New York Timesa. Nikt mnie na tyle nie znał, żeby mi coś zaproponować. Wtedy nie było jeszcze internetu, więc po prostu łaziłem z teczką."



"Pracę nad okładka singla Drake'a dostałem bezpośrednio od muzyka. Menedżer od lat jako swojej ikony na Facebooku używał jednego z inicjałów, które kiedyś zrobiłem do New Yorkera. Czasem współpraca z nimi była trudna, bo działają dość niestandardowo, W połowie roboty, na przykład, zmienili tytuł płyty, co trochę skomplikowało sprawę."
Komentarze
Prześlij komentarz
/ Czekam na każdą opinię, nawet na najgorszą :) / I look forward to every opinion, even in the worst :) /