Przejdź do głównej zawartości

O niezwykłej możliwości obcowania z ludźmi prawdziwie pięknymi...




Zaczęło się w październiku, Kornelowi kołatała w głowie data 2 października, ale gdy raz spytał Wisławę, odpowiedziała: "Dn. 2 października to może coś było, ale nie ze mną". Wybaczyła Kornelowi, tę małą nieścisłość, bo jak wiadomo "do cech męskich (drugorzędnych) zaliczają się nie tylko wąsy, ale i niepamiętanie rocznic". Sama wiedziała dokładnie...

Wszystko wydarzyło się w ciągu kilku jesiennych tygodni 1967 roku. Najpierw on podarował jej cukiernicę, potem zaprosił na tort, który okazał się urodzinowym, następnie śniła mu się w Cieszynie - często mu się śniła.. - o czym informował ją przysyłając kartki, więc się spotkali, bo była ciekawa jak mu się śniła..

Dwoje pisarzy, trochę samotników, niby melancholików, a przecież z wybitnym poczuciem humoru. "Ale się przed Tobą broniłem, co? No i nie pomogło." śmiał się Filipowicz, gdy świętowali już pierwszą rocznicę miłości.

Rysunek satyryczny naklejony na pusty kartonik i wysłany
28 grudnia 1967 roku przez Kornela.
Są razem od pół roku, gdy Filipowicz w lipcu 1968 roku wypływa z przyjaciółmi na ryby. Przemierzając rzekę Wieprz, zatrzymuje się wszędzie gdzie jest poczta, by wysłać kartkę do Wisławy i odebrać korespondencję od niej.

To pierwszy znaczący rozdział w ich wspólnej, pisanej listami opowieści o wielkiej miłości: "Śniłaś mi się, (...) kupowaliśmy razem materac i dywanik. (...) Zapuściłem wąsy, płynę dalej" - ta ostatnia wiadomość zostaje przyjęta ze szczególnym entuzjazmem: "Błagam, zostaw je aż do powrotu, ostatnio zasłużyłam sobie chyba na tak olśniewający widok." Niestety, gdy wraca - z wąsami - Wisławy nie zastaje..

U poetki zdiagnozowano zapalenie opłucnej i została skierowana do sanatorium w Zakopanem. Leczenie na krótkie się nie zanosi. Kornel przyjeżdża w odwiedziny, ale rzadko: pokoje są tu trzyosobowe, a po takich spotkaniach zostaje zawsze niedosyt.. Listy piszą codziennie, nawet dwukrotnie nieraz.

Jako autor opowiadań Kornel był powściągliwy "Wolał pięć razy się zastanowić, zanim napisał coś na temat własnych uczuć." mówiła Szymborska.
Z listami było inaczej, niemal w każdym jest wyznanie miłości, ale zawsze w innej formie: "Nie wiem, co napisać. Będzie mi smutno, że będziesz spacerować nie ze mną. Że będziesz mówić nie do mnie".

W jej listach czułość łączy się z humorem: "Kornelu! Piszę bez żadnego przymiotnika, żebyś się troszeczkę zaniepokoił. Jeśli już to uczyniłeś, to mogę teraz dodać, że bardzo Cię kocham". 

Często wyjeżdżali razem na ryby i grzyby, choć Wisława
na początku ostrzegała: "Osoba, z którą się pan zadajesz,
to nawet nie wie, gdzie ryba ma głowę, a gdzie ogon."
Pisali do siebie zawsze, gdy jedno, choćby na chwilę, opuściło Kraków. Ale bywało, że nawet z pobliskiego targowiska czy galerii: "Piszę, bo mi się chce z Tobą porozmawiać." 

Nigdy ze sobą nie zamieszkali, kochali się przez 23 lata, aż do śmierci Kornela w 1990 roku, to wtedy poetka napisała jedne z najpiękniejszych wierszy:

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
Autorem żartobliwego "donosu" na Szymborską,
jest oczywiście ona sama.
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
"Nie przewiduję, aby inna kobieta mogła mi Ciebie zastąpić.
To prawda, guziki mam poobrywane, ale to nie jest najważniejsze w życiu." K.F.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.



Już w księgarniach!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dress Code

Zacznijmy od tego co to jest DRESS CODE , po co się go stosuje, jakie są jego rodzaje i jak dopasować go do siebie.   DRESS CODE jest to zbiór reguł dotyczących zasad doboru garderoby do okoliczności w określonym miejscu i czasie, czyli ustalone zasady zachowania zarówno w sytuacjach towarzyskich jak i zawodowych. Rozróżnia się: ograniczenia w dowolnym doborze garderoby wynikające z poszanowania religii i odmiennych tradycji; sugerowane zasady doboru stroju obowiązujące w określonych miejscach i czasie wynikające ze zwyczajów i obyczajów w danym kręgu kulturowym; szczegółowe normy sformułowane na potrzeby konkretnego miejsca czy grupy społecznej lub zawodowej. Rodzaje Dress Code'u: Casual Smart Casual Coctail/Informal Business Casual Business Classic Semi-Formal Formal Pamiętajmy jednak o: czystości, schludności i o tym, że większość ludzi ocenia nas po wyglądzie. CASUAL - SWOBODNY CODZIENNY - tym ubiorem całkowicie wyrażamy...

Piątkowy wieczór z artystą: Grażyna Hase

To ta, co nas tak przebrała Grażyna Hase z mężem Włodzimierzem Wowo Bielickim. Zdjęcie Tadeusza Rolkego dla RFN-owskiego "Die Zeit" Po podstawówce wymyśliła sobie, że zostanie archeologiem: "Technikum geologiczne obiecywało wykopaliska, reszty nie doczytałam, decyzja zapadła. (...) Tę samą szkołę skończył jakiś biskup i komendant główny policji. Ich nazwisk nie podają, moim się chwalą." Później Żeńska Szkoła Architektury. W 1958 roku w Spółdzielczym Laboratorium Odzieżowym na Poznańskiej pierwszy raz zobaczyła projektanta w akcji. Zadebiutowała tam jako modelka. Jako modelka w miesiąc zarabiała 1500 zł, to dużo jak na tamte czasy. "W Modzie Polskiej za pół etatu dostawałam 800 zł. (...) stawki ekstra za pokazy to około 300 zł, (...) w Corze, jeżeli nie miało się stałej umowy, za godzinę dostawało się 15 zł plus koszty dojazdu za przymiarki. Najmniej płacono za sesje mody w czasopismach." Kolekcja dzianiny Grażyna Hase i kadra narodowa polski...

Piątkowy wieczór z artysta: Alexander McQueen

Kreacje inspirowane "twórczością" mordercy Pyskaty chuligan z Londynu, syn taksówkarza wychowywany w skrajnej biedzie. Od najmłodszych lat miał problemy z otyłością, pryszcze i krzywe zęby. Miał być molestowany przez szwagra. Miał odmienne preferencje seksualne. Kilka lat później powiedział swojemu chłopakowi, że "zmaga się z ciemnością, którą w sobie nosi". jego dyplomową kolekcję na londyńskiej Central Saint Martins zainspirowała historia Kuby Rozpruwacza. Projektant lubił mówić, że jest z nim spokrewniony. W kolekcji największe kontrowersje budziły ozdoby wykonane z włosów łonowych projektanta. Stylistka Isabella Blow była nią zachwycona. Chwaliła kolekcję za świeżość pomysłów. Przepowiedziała Lee, że będzie sławny i to ona mu doradziła, by korzystał z drugiego imienia, Alexander, bo jest bardziej odpowiednie do Świata, w którym będzie się teraz obracał. Tak zaczęła się ich wielka przyjaźń i kariera McQueena.  Studiował opisy seksualnych perwersji i tortur...